Akcja kryjąca się pod tagiem #myfirst7jobs zmusiła mnie do cofnięcia się o jakieś 20 lat wstecz i zastanowienia się w jaki sposób zarobiłem swoje pierwsze pieniądze. W ten sposób dołączyłem do akcji w sieci, do której i Was zachęcam. Poznajcie pierwsze prace BrodategoZbira.
#myfirst7jobs to nic innego jak chwalenie się swoimi pierwszymi sposobami na zarobienie pieniędzy. Sam pomysł wydał mi się na tyle interesujący, że postanowiłem dołączyć do akcji. Zachęcam także Was do dzielenia się swoimi przygodami w komentarzach. Jestem ciekaw Waszych sposobów na zarobek w latach młodzieńczych.
Jako dzieciak nie mogłem pochwalić się kieszonkowym. Po prostu go nie otrzymywałem. Nie oznacza to, że rodzice mnie nie rozpieszczali, wręcz przeciwnie. Ale lata 80-te to też inne czasy były. Pamiętam jak dziś, jak w kolejce razem z Matką stałem za masłem czy kiełbasą, wydawaną na… kartki. Tak, dzisiaj jest to nie do pomyślenia. Ale moje pokolenie doskonale pamięta te czasy. Cholernie ciężkie.
Owocowe żniwa
Pierwsze pieniądze zarobiłem na zbieraniu owoców. Pobudka rano, śniadanie i jazda rowerem kilka km na zrywanie czereśni, wiśni czy też truskawek. Przez co najmniej kilka lat, okresu wakacyjnego, było to moje źródło dochodu. W ten sposób poznawałem czym jest praca, uczyłem się szacunku do zarobionych monet. O tym, że praca ta nie należała do lekkich nie muszę Was chyba przekonywać. Po 12h stania na drabinie czy schylania się, regularnie przez kilka, do kilkudziesięciu dni potrafiło naprawdę dać w kość. Ale, że byłem młody to tak tego nie odczuwałem.
Sprzedaż książek
Kiedy rodzice pierwszy raz pozwolili mi zatrzymać pieniądze za sprzedane podręczniki szkolne, w każdym kolejnym roku z utęsknieniem oczekiwałem końca roku szkolnego. Nie były to jakieś wielkie sumy, ale zawsze dobry start w okres wakacyjny. Podręczniki opylałem młodszym kolegom. Tak oto uczyłem się pierwszych podstaw handlu (hehe).
Praktyki szkolne
To chyba pierwsze poważne zajęcie. Praktyki szkolne uczyły zawodu a jednocześnie dostarczały co miesiąc wynagrodzenie. Dzisiaj bardzo sobie cenię ten czas. Za wagary czy inne nieobecności potrącano z “pensji” dlatego nie warto było odpuszczać zajęć. Dlatego wagarowałem najczęściej w szkole, a na praktykach starałem się być jednym z najlepszych. Niestety nie pamiętam kwot jakie wtedy otrzymywałem, ale zdecydowanie wystarczało na te kilka win i inne używki.
Roznoszenie katalogów IKEA
To był chyba najlepiej i najszybciej zarobiony pieniądz do ukończenia 20 roku życia. Z propozycją roznoszenia katalogów IKEA pod drzwi mieszkań przyszedł do mnie znajomy. Po przekalkulowaniu zgodziłem się bez zastanowienia. Płacili nam od sztuki i pamiętam, że całość roznieśliśmy w dwa dni weekendowe. Zarobiliśmy wtedy przyzwoite pieniądze i żałowałem, że to była tylko jednorazowa akcja.
Biuletyn miejski
Pod koniec szkoły średniej we współpracy ze znajomym postanowiłem wydać biuletyn miejski. Wydawnictwo utrzymywało się z reklam, zawierało w sobie cenne informacje z życia miasta, ogłoszenia kulturalne etc. Fajna sprawa. Wydaliśmy kilka numerów i nie dołożyliśmy do tego złamanego grosza. Zysk dzieliliśmy na pół.
Woodstock
Przez siedem lat pomagałem znajomemu (temu, z którym wydawałem biuletyn miejski) w prowadzeniu stoiska z koszulkami na Woodstocku. To była naprawdę harówka. Dyżury nocne i pilnowanie, żeby nikt nie zapieprzył nam towaru. A z kradzieżami był naprawdę spory problem. Jak pogoda nie dopisywała to już w ogóle przesrane. Pięć dni, bo tyle tam z reguły byliśmy, potrafiło naprawdę zmęczyć człowieka. Rozliczaliśmy się od utargu. Do kieszeni wpadały naprawdę godne sumy.
Praca w wydawnictwach i agencjach reklamowych
Po ukończeniu 20 roku życia zdobyłem pierwszą pracę marzeń. Pisanie artykułów dla lokalnych gazet. Następnie pozyskiwałem reklamy jako specjalista ds. reklam i ogłoszeń. Miałem też swoją krótką przygodę z wielkopolską rozgłośnią radiową, dla której sprzedawałem czas antenowy u lokalnych przedsiębiorców. Dzisiaj wiem, że ten okres ukształtował mnie zawodowo. Bardzo dużo się nauczyłem i lubiłem swoje zajęcie. Spędziłem w agencjach kilka lat. Aż wyjechałem do stolicy.
Co robię teraz? Od początku pobytu w stolicy – a minęło już 10 lat – pracuję w tutejszych agencjach kreatywnych. Od prawie roku prowadzę własną działalność z ukierunkowaniem na outsourcing. Od niedawna rozwijam projekt brodatyzbir. W przyszłym roku zamierzam postawić sklep internetowy. Zdaje sobie sprawę z tego, że dużo tych zajęć, ale sprawia mi to przyjemność. Nie znam pojęcia nuda. W moim życiu musi się ciągle coś dziać.
Z mojej strony to tyle. Miło było powspominać. Czekam na Wasze doświadczenia i proszę podzielcie się nimi w komentarzach.